6/06/2010

Francuzi jedzą Kitkaty

Czyli mają głównie przerwę, a na pewno nie należą do narodów, które lubią się przemęczać...

Ostatnio się zastanawiałam czy pracują, a jeśli tak, to kiedy. Myśl owa pojawiła się, kiedy byłam na basenie. Był poniedziałek, samo południe. Czas, w którym wolne mają zasadniczo tylko studenci, a ja musiałam pływać slalomem, bynajmniej nie pomiędzy innymi studentami. Po dwóch tygodniach regularnego uczęszczania na basen zauważyłam, że jest pełny cały czas, po przeprowadzeniu wywiadu środowiskowego, dowiedziałam się, że inne pływalnie również.

Tereny zielone, jeśli tylko pogoda jest sprzyjająca są pełne. Niemal każdy centymetr kwadratowy trawy jest okupowany przez jedzących, pijących, czytających, słuchających muzyki lub po prostu nic nie robiących ludzi. O każdej porze dnia. Wieczorami siedzą w knajpkach, restauracjach, kawiarniach i innych podobnych miejscach.

Jeśli chodzi o restauracje, to godziny ich otwarcia są delikatnie rzecz ujmując dziwne. Między czternastą, a mniej więcej osiemnastą jest przerwa i zjeść można tylko hamburgera, względnie kebaba. Oczywiście w niedziele, święta i dni wolne od pracy z nieustalonych przyczyn restauracje (w większości) są zamknięte. Podobnie rzecz się ma ze sklepami, marketami i obiektami sportowymi. Czasami otwarte jest kino.

Z przerwy (między 12.30 a 13.30 mniej więcej) zwykle wracają z kwadransem opóźnienia i zupełnie nie rozumieją (w banku na przykład) dlaczego, skoro mam umówione spotkanie na 13.30 jestem punktualnie...
I do tego strajki. W ciągu tych kilku miesięcy przewinęło się ich trochę, a mianowicie strajkowali – pracownicy sektora publicznego, służb porządkowych, komunikacji miejskiej, kolei (przewoźnicy, kontrolerzy biletów i służby porządkowe każdy w innym czasie), poczta, sektor lotniczy (raz bo byli za bardzo obciążeni, potem chcieli szybszego uruchomienia lotów po wybuchu wulkanu i jeszcze kilka razy w różnym odstępie czasowym) i pewnie ktoś jeszcze, ale w natłoku innych strajków nie zauważyłam...

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że dla nich jest to najbardziej oczywista rzecz świata. Strajk – w porządku, dzień wolny od pracy, a ja nie mam co jeść – trudno, przerwa – ok przyjdę później. Absolutnie nie są zdziwieni, ani zdenerwowani. Bo przecież co z tego, że kolejka na poczcie sięga pod drzwi, ja muszę porozmawiać ze swoim synem i dowiedzieć się jak mu poszło dziś w szkole.

Pytanie, które podejście do życia jest lepsze, pozostawiam otwarte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz