2/04/2010

U doktora

W związku z postanowieniem uczęszczania na sporty, których szeroką gamę oferuje moja obecna uczelnia, musiałam zdobyć potwierdzenie lekarskie, że jestem zdrowa, piękna i pełna sił witalnych:)
Po zdobyciu adresu i sprawdzeniu drogi na planie miasta podreptałam na wizytę. Doktor spóźnił się jakieś dziesięć minut, za co przepraszał niemalże ze łzami w oczach. Jako że padał śnieg, nie został zlinczowany. Po raz drugi drgnęła mi powieka, gdy lekarz wyszedł po mnie kłaniając się w pas i podając rękę. Co kraj, to obyczaj.
- Dzień dobry, chciałam otrzymać zaświadczenie, że mogę uprawiać sporty.
- Dzień dobry, ależ oczywiście proszę usiąść. Studiuje pani tutaj?
- Tak, jestem studentką erasmusa.
- A co takiego pani studiuje?
- Psychologię.
- Sam chciałem studiować psychologię, ale pomysł nie spodobał się moim rodzicom. Ile ma pani lat?
- 23
- Ogólnie jak się pani czuje?
- Dobrze.
- Pali pani?
- Nie.
- Pije?
- Sporadycznie.
- Żadnych problemów zdrowotnych do tej pory?
- Żadnych.
- Dobrze, proszę się położyć sprawdzimy ciśnienie....oo 120/82 idealnie (uff jak dobrze, że wypiłam tą kawę). Proszę oddychać...trochę głębiej...proszę odkaszlnąć...jeszcze raz...mhm teraz serce, ładnie bije, regularnie...(wziął młoteczek)...sprawdzę odruchy kolanowe...w porządku...odczuwa pani ból w kręgosłupie?
- Nie.
- Lędźwiach?
- Nie.
- Kolanach?
- Nie... (dobra kiedyś się spalę za te kłamstwa)
- W takim razie w porządku, proszę do biurka. Jak się pani nazywa?...Skąd pochodzi?...A w Polsce jest tak samo brzydka pogoda jak u nas?...Gorsza...tak rozumiem...Proszę tu jest pani zaświadczenie...Jakby miała pani jakieś problemy to zapraszam, do widzenia, miłego dnia.

No to mogę tańczyć dalej.

2 komentarze: