2/11/2010

Teścik

Ten dzień też musiał kiedyś nadejść, w końcu nie jestem tu na wakacjach, a chociaż Erasmusi mogą liczyć na trochę łagodniejsze traktowanie, to są oceniani na niemal takich samych warunkach, jak reszta narodu. Nie ma zmiłuj.

Wspomniany dzień nadszedł we wtorek.

Po dziewięciu godzinach ćwiczeń (no niestety plan zajęć jest raczej paskudny) stawiłam się pod salą, żeby pokazać, jaka jestem mądra i ile się nauczyłam w trakcie mojego pobytu.

Procedura pisania testu, przypomniała mi maturę. Dostaliśmy bardzo podobne arkusze odpowiedzi, wpisaliśmy nazwisko i numer studenta i mogliśmy zacząć produkcję kreatywnych myśli. Produkcja owa miała formę wypracowania i trwała jakieś czterdzieści minut.

Napisałam, co wiedziałam. I teraz pozostaje mi mieć nadzieję, że szanowna pani doktor posiada mocno rozbudowane poczucie humoru i dużo samozaparcia, żeby zrozumieć, co autor (czyli ja) miał na myśli, pisząc mocno niepoprawny językowo esej. Ale przynajmniej nie oddałam pustej kartki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz