2/04/2010

Przeprowadzka

Ostatecznie przeprowadzona instaluję się we własnym niewielkim pokoju z widokiem na coś znacznie ciekawszego niż plastikowe budynki Technopolu. Aktualnie mieszkam na trzecim piętrze w budynku, w którym znajdowały się koszary wojskowe, więc niemalże czuć powiew historii. Brak własnej łazienki i kuchni nie jest wcale tak irytujący, jak by się mogło wydawać, a trudności z dostępem do internetu pozwalają na integrację. Całkiem zabawnie to wygląda, kiedy wszyscy biegają po akademiku z laptopami w poszukiwaniu niezabezpieczonej sieci. Jeszcze zabawniej wygląda gimnastyka w stylu „jak zmieścić cztery osoby w obrębie sygnału sieci, gdy z internetem można się połączyć wyłącznie na parapecie, który wcale nie jest długi”.

Pomimo tych drobnych problemów dużo bardziej podoba mi się tutaj. Czuć atmosferę akademika, słychać, że ktoś tu mieszka, a przede wszystkim można po prostu poznać kogoś przechodząc między piętrami lub gotując zupełnie-nieprzypominający-mamusinych-obiadów posiłek. Jeśli chodzi o sąsiadów, to w najbliższym otoczeniu mam sympatyczną Koreankę, głośnego Kameruńczyka, nieśmiałego Hiszpana i cicho przemykającą dziewczynę bliżej nieokreślonej nacji. Mieszanka wielonarodowa, która pozwala na obalanie stereotypów i poznawanie innych kultur.

Oczywiście Francja nie byłaby sobą, gdyby do przeprowadzki nie była potrzebna tona papierów, wraz z piętnastoma podpisami mojej mamy, która poświadcza, że będę płaciła za akademik. Do tej pory nie wie, co tak właściwie podpisała. Do zwrotu części kosztów za akademik niezbędny jest mój akt urodzenia (koniecznie w języku francuskim) numer konta bankowego w Polsce i we Francji też (nie mam pojęcia po co, skoro i tak pieniądze przelewane są do akademika), kilka potwierdzeń, że jestem studentem / studentem z Polski / studentem erasmusa / studentem, który przyjechał (sama obecność nie wystarczy, trzeba mieć potwierdzenie) / innym rodzajem studenta, niesklasyfikowanym powyżej, oraz kilka kopii dowodu osobistego, zdjęcie i z pięć podań z podpisami i notką „przeczytałam i akceptuję”.
Jak tyle samo papierów jest przy wyprowadzaniu, to ucieknę bez pożegnania.

1 komentarz:

  1. Co do atmosfery we francuskich koszarach - nie powiewa tam jakaś postrzępiona, biała flaga ? to tak a propos powiewu historii :)

    OdpowiedzUsuń