2/04/2010

Salsa!

Wczoraj zgodnie z postanowieniem uprawiania sportu poszłam na zajęcia z salsy prowadzone przez niejakiego Alvaro de Souse. I jestem zachwycona. Alvaro wygląda jak stary rockman w poszarpanych jeansach, wysokich butach, chuście na długich, związanych w kucyk włosach i koszulce z wielce wymownym napisem „Drink in peace”. Poza tym energii i ruchów pozazdrościłby mu każdy. Wulkan to mało powiedziane. I było super i znowu międzynarodowo. I po raz kolejny przekonałam się, że w tańcu nie istnieje coś takiego jak bariera językowa, chociaż oczywiście dostało mi się za próbę prowadzenia partnera. Ot przyzwyczajenie, trudno się go pozbyć. Po półtoragodzinnych zajęciach, mimo zmęczenia miałam więcej energii, niż przez ostatnie dwa tygodnie razem wzięte. Nie mogę się doczekać następnej środy.

A dziś po francuskim modern jazz. Tego jeszcze nie było

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz