3/24/2010

Les crêpes

Czyli naleśniki właśnie. Tylko takie bardziej francuskie, delikatniejsze, cieńsze i bardzo duże. Tydzień temu po zajęciach dziewczyny z grupy zapytały czy przypadkiem nie mamy ochoty na małą imprezę naleśnikową z nimi. Miałyśmy, więc wczoraj po zajęciach udałyśmy się do mieszkania Carol i Sary, żeby spróbować ów francuski specjał.

Na dobry początek skończył się gaz, więc trzeba było odpiąć butlę, zakupić drugą i odpowiednio ją przytwierdzić. Tak żeby nie było jednego wielkiego bum. A wokół same baby. Na całe szczęście operacja została przeprowadzona sprawnie i obyło się bez ofiar. Po tej drobnej przerwie wróciłyśmy do smażenia i natychmiastowej degustacji. Z nutellą. Cała góra naleśników zniknęła w mgnieniu oka. Nie muszę chyba mówić, że były pyszne, prawda?:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz