1/28/2010

Niespodzianka

Przyzwyczajone do tego, że wszystkiego trzeba dopilnować, poszłyśmy sobie dzisiaj w przerwie między zajęciami do Clusa (biuro zajmujące się przydzielaniem akademików) zapytać, o której w poniedziałek mamy się zjawić, by dopełnić formalności. Panie w biurze nie wiedziały nic, dlatego zadzwoniły do naszego przyszłego akademika. Jako że była to godzina 13, okazało się, że jest przerwa (w tym kraju miasta zamierają na godzinę w środku dnia z uwagi na przerwę obiadową...) i mamy przyjść o 14.

Podejście drugie.
"dzień dobry to znowu my...a nie kontaktowała się jeszcze pani, tak rozumiemy przerwa, poczekamy...tak w poniedziałek mamy się przeprowadzać i chcemy wiedzieć, o której mamy być...aha...jak to niemożliwe w poniedziałek?!...ah tak, nie będzie tam nikogo, kto mógłby nas zameldować, a kiedy wobec tego...jutro. Mhm, jutro?! Jak to jutro?! O której? A tak, rano. Dobrze, musimy się skontaktować z naszym akademikiem, kiedy możemy zdać klucze...tak dziękujemy, do zobaczenia, miłego dnia...

Aktualnie skaczę po walizce, bo nie wiem czemu nie chce się zamknąć, a poza zeszytem i teczką nie mam więcej niż dwa tygodnie temu.
I zastanawia mnie, czym jeszcze mnie te francuskie instytucje zaskoczą. Muszę nauczyć się wzruszać ramionami i mówić "nie, nie da się, to niemożliwe" tak jak robią to tutaj.

1 komentarz:

  1. Nie przesiąknij tumiwisizmem, ale też nie przejmuj się za bardzo. Włochom i Niemcom też wszystko loto, wbrew obiegowej opinii.

    OdpowiedzUsuń